04.11.2016 , Źródło: https://oborniki.naszemiasto.pl, Autor: Błażej Cisowski

Prawie stuprocentowe stężenie sinic w wodach Jeziora Rogozińskiego i rzeki Małej Wełny zagraża naszemu zdrowiu. Wodą nie należy poić zwierząt. Nie można też spożywać wyłowionych z jeziora ryb

O tym, że stan ekologiczny Jezior Rogozińskiego i Budziszewskiego oraz łączącego je odcinka rzeki Małej Wełny jest od wielu lat bardzo zły, wiedzą nie tylko ekolodzy i samorządowcy, ale również zwykli mieszkańcy. Wystarczy bowiem przejść się nad brzeg jeziora, aby zobaczyć kożuchy z wykwitów i mętną wodę, albo poczuć nieprzyjemną woń siarkowodoru.

Jednak ostatnio okazało się, że stan ten jest naprawdę zatrważający i wręcz zagrażający zdrowiu mieszkańców. Udowodniły to badania, jakie na wniosek prezesa Stowarzyszenia “Jezioro Rogozińskie” Waleriana Grochowalskiego wykonała pilska delegatura Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Poznaniu.

Po zbadaniu pobranych w dniu 26 września próbek okazało się, że zawartość Cyanoprokatyota (sinic) w próbce fitoplanktonu z Małej Wełny wynosi aż 98,95 proc. Z kolei z próbce pobranej w Jeziora Rogozińskiego sinice stanowią aż 99,87 proc. W omówieniu wyników badań, które przesłane zostały do wiadomości również urzędom gmin w Rogoźnie i Skokach, kierownik delegatury WIOŚ w Pile Marek Duraj napisał: – Szczególną uwagę zwraca fakt, iż zbiornik jest przeżyźniony, obciążony materią organiczną oraz związkami azotowymi. Efektem tego jest dominacja sinic w fitoplanktonie – czytamy w piśmie, a informację tą warto uzupełnić wyjaśnieniem, że fitoplankton, to ogół mikroskopijnych organizmów roślinnych żyjących w wodzie.

Tak ogromna obecność sinic powoduje zagrożenie dla człowieka. – Sinice obumierając wydzielają bardzo szkodliwe neurotoksyny. Ich działanie może wychodzić nawet po dłuższym czasie, w postaci różnorodnych chorób. Ryby z jeziora w tej chwili nie nadają się do spożycia, nie wolno wodą poić zwierząt, a nawet, z uwagi na opary, przebywać nad jeziorem przez dłuższy czas – ostrzega Walerian Grochowalski, który jest prawdziwym weteranem walki o czystość akwenu.

Ostatnio kierowane przez niego Stowarzyszenie “Jezioro Rogozińskie” zyskało sojusznika w postaci Stowarzyszenia “Natura Budziszewko”, którego pierwszym celem działania była społeczna walka o niedopuszczenie do powstania w Budziszewku ogromnej świniarni na 1.200 sztuk trzody chlewnej. Jak na razie walka ta zakończyła się sukcesem, gdyż starosta obornicki nie wydał pozwolenia na budowę chlewni.

Walerian Grochowalski od początku był przeciwnikiem budowy tamy w Rogoźnie, która spiętrzyła wody jeziora.
Po raz pierwszy Mała Wełna wygniła w latach 90-tych, kiedy spiętrzono ją przy moście Szulca. Później problem dotknął Jeziora Rogozińskiego. W związku z budową tamy w 2000 roku stan wody podniesiony został o 1,2 metra, a jaz puszcza górą czystą wodę i zatrzymuje zanieczyszczenia, przez które tworzą się sinice. Przed budową tamy, pomimo braku kanalizacji sanitarnej jezioro nie miało aż takich problemów, gdyż nieczystości spływały, a obecnie wszystko zatrzymywane jest w jeziorze. Dlatego jest ono w stanie tak tragicznym, że dalej już być tak nie może. Koniecznie należy jak najszybciej rozpocząć działania ratujące akwen – podkreśla Walerian Grochowalski, który w ciągu minionych kilkunastu lat wystosował wiele alarmujących pism i apeli do instytucji odpowiedzialnych za ekologię i czystość wód oraz samorządów różnych szczebli, a ponadto jeszcze przed budową rogozińskiej tamy przewidział opłakane konsekwencje, jakie będzie ona miała dla stanu jeziora.

Przedstawiciel Stowarzyszenia “Natura Budziszewko” Józef Ptaszyński przekonuje, że w związku z tym, że właścicielem jezior Rogozińskiego i Budziszewskiego jest Skarb Państwa, należy utworzyć szerokie porozumienie, którego celem będzie wspólna walka o ratowanie jezior: – Władze samorządowe gminy Rogoźno już informują, że podejmują działania i prowadzą rozmowy na rzecz poprawy stanu akwenów. Ale żeby nasze starania się powiodły konieczne jest zaangażowanie wielu instytucji, w tym gminy Skoki, powiatów obornickiego i wągrowieckiego, a nawet władz wojewódzkich, Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej i Spółki “Maj” z Wągrowca, będącej najemcą jezior w zakresie rybołówstwa. W związku z tym, że tego rodzaju prace są dość kosztowne, należy też korzystać z dostępnych funduszy unijnych – przekonuje, dodając przy tym: – Nieczystości spływające do Jeziora Rogozińskiego tworzą w tym zbiorniku jakby drugie dno. Przy ujściu jeziora jest ono już tak wysoko, że praktycznie sięga wierzchołka tamy. Jeżeli niczego nie zrobimy, to nasze dwa jeziora i Mała Wełna będą z roku na rok w stanie coraz bardziej tragicznym – mówi.

Zarządy obu stowarzyszeń ekologicznych stoją na stanowisku, że bezwzględnie należy przebudować tamę. Ponadto niezwłocznie trzeba podjąć działania związane z oczyszczeniem jezior. Proponują w tym zakresie metodę mikrobiologiczną, której koszty są niższe, niż w przypadku metod mechanicznych i chemicznych, a ponadto jest ona nieinwazyjna dla środowiska.

Oczyszczanie wód tą metodą trwa około 3 lat, a ilości i rodzaje preparatów oraz substancji biologicznie czynnych dobierane są po zbadaniu parametrów wody osadów, gatunków roślinności i poziomu skażenia. Szczepy grzybów i inne mikroorganizmy zadomawiają się w wodzie, rozmnażają i w beztlenowych warunkach przetwarzają osad przydenny. Ponadto akweny zostają dotlenione. To jedyna metoda ratunku dla naszych jezior – tłumaczy Józef Ptaszyński.

Kategorie: Rogoźno

0 komentarzy

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *