Joanna Sasal

Joanna Sasal

Zastępca dyrektora w Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie

Published Aug 12, 2021 + Follow

Niepokojąco wysokie temperatury w panujące latem miastach, których odczuwanie potęgują rozgrzane latem uszczelnione i utwardzone powierzchnie, wyraźny deficyt zieleni miejskiej i powodzie błyskawiczne, które wypełniają dzielnice wodą nie rozwiązując problemu miejskiej suszy, to tylko wybrane skutki zabierania miejsc biologicznie czynnych na przestrzeni ostatnich lat. Obserwujemy skutki, a czy rozumiemy przyczyny?

Zabetonowanie przestrzeni kosztem zieleni miejskiej i terenów biologicznie czynnych wpłynęło na mikroklimat miast. Do tego stopnia, że w dużych ośrodkach miejskich mocno nagrzane za dnia powierzchnie oddają ciepło unosząc rozgrzane powietrze ku górze sprawiając, że całe dzielnice miast omijają deszcze, a opad ma miejsce na przedmieściach. Dzieje się tak dlatego że ciepły, wnoszący prąd powietrza odsuwa z centrum miast masy powietrza niższego ciśnienia, które niosą opad. Tym samym chmury z opadami wędrują na obrzeża miast lub całkowicie omijają tereny zabudowane. To z kolei nasila problem miejskiej wyspy ciepła, a likwidowanie terenów biologicznie czynnych potęguje te problemy. Z drugiej strony gdy deszczowe chmury finalnie trafią nad miasto coraz częściej towarzyszą im deszcze nawalne, silne, niszczycielskie porywy wiatru i burze. Efektem tego jest wydatkowanie znacznych środków przez władze miast i miasteczek – oraz dotacje rządowe – na usuwanie skutków powodzi miejskich, z drugiej strony na nawadnianie istniejących terenów zielonych, które w okresach bezdeszczowych bez podlewania zamieniają się w pustynię. Więcej tu.

Krok do przodu okazał się krokiem w tył

Blisko dwie dekady po wejściu do Unii Europejskiej obok kluczowych inwestycji infrastrukturalnych, które udało nam się wykonać dzięki wsparciu funduszy europejskich mamy setki wykonanych rewitalizacji miejskich: rynków, placów i skwerów, głownie dzięki zastrzykowi ze środków unijnych. Sam fakt wsparcia UE nie jest dyskusyjny a forma i efekty tych przemian. Na masową skalę przy rewitalizacji przestrzeni miejskich niszczyliśmy tereny biologicznie czynne – trawniki, kwietniki, rabaty, które towarzyszyły tym miejscom od dekad, zastępując je kostką granitową, kostką Bauma i betonem. Rewitalizacjom towarzyszyło wprowadzanie roślinności – pojedynczych, skarłowaciałych odmian drzew, zostawiając wokół nich przepuszczalną warstwę ziemi wielkości patelni, wprowadzanie na tereny zrewitalizowane drzew i krzewów w betonowych donicach, które naturalnie ograniczają mocno ich rozwój, a do tego niewłaściwie zabezpieczane mogą łatwo doprowadzić do ich obumarcia. Odwrotność nowoczesnego podejścia do zrównoważonego rozwoju w przestrzeni miejskiej, które zastępuje tereny uszczelnione biologicznie czynnymi, adaptując miasta do zmian klimatycznych. Patrząc na te przemiany długofalowo aż trudno uwierzyć, że udając, że robimy krok naprzód, zrobiliśmy klimatyczny krok w tył – na własne życzenie.

Warszawa, skrzyżowanie ulicy Żelaznej i Prostej. Fot. Joanna Sasal

Rewitalizacje – powrót do czasów wozów konnych

Efektem odnowy miało być odtworzenie historycznej funkcji tych przestrzeni, niosąc uporządkowanie i estetyczny ład w mieście. Rewitalizowane rynki czy place sto czy dwieście lat temu były miejscem zgromadzeń mieszczan i handlu przez miejscowych i okolicznych chłopów, którzy przyjeżdżali tu z okolic ze świeżymi płodami rolnymi i żywym inwentarzem. Mając place targowe, galerie handlowe, dyskonty i małe sklepiki nasuwa się pytanie, czy rewitalizacje, których zadaniem jest odtwarzanie historycznego układu przestrzeni, która w XXI wieku nie służy nikomu, to właściwy kierunek?

Ekranizacje powieści: Nad Niemnem, Ziemia obiecana czy Noce i dnie pokazują obraz Polski w XIX wieku, gdzie kontrast między wsią a miastem jest ogromny. Wsie otaczają tereny półdzikie, zimy trwają długo, przedwiośnia są pełne pośniegowego błota i wody, w którym grzęzną koła wozów konnych i nogi okolicznych mieszkańców. Miasta były i są symbolem luksusu. Kanalizacji, przydrożnych rowków, którymi woda spływała po opadach, wybrukowanych chodników i ulic, dzięki którym mieszkanki miast mogły swobodnie przemieszczać się po mieście w sukniach do ziemi niemal przez cały rok, a wozów konnych nie trzeba było wyciągać linami z głębokich po pas kolein.

II wojna światowa pozostawiła po sobie niespotykane dotąd zniszczenia, także infrastruktury. Przywrócenie świetności wyszczerbionym z bruku placom po walkach nie było priorytetem w czasie odbudowy Polski po zakończeniu wojny. Materiał budowlany szedł na odbudowę infrastruktury publicznej, kamienic. Wyszczerbione place naprawiano w PRLu sposób tani a efektywny – wypełniając luki w przestrzeni terenami biologicznie czynnymi. Zamieniano części placów w trawniki, sadzono róże, krzewy, drzewa, zapewniając nam mozaikę bruku i przyrody.

Rynek w Kielcach przed II wojną światową. Źródło: https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/5/54/Kielce_dawny_rynek.jpg
Rynek w Kielcach w czasach PRLu. Źródło: https://f.allegroimg.com/s1024/0cb825/8ce812674e7986124bf9136ba66f
Rynek w Kielcach po rewitalizacji. Źródło: https://media-cdn.tripadvisor.com/media/photo-m/1280/1b/c6/3d/06/beton-na-rynku.jpg

Zastaw się a postaw się

Wejście Polski do Unii Europejskiej otworzyło przed samorządem terytorialnym wielkie możliwości wsparcia finansowego do rozwoju infrastruktury, a zatem poprawy komfortu życia mieszkańcom miast i wsi. Warunkiem wsparcia było zawsze pokazanie celu danej inwestycji, stąd przywracanie historycznych funkcji publicznych skwerów, rynków, placów, stało się powszechną furtką dla uzyskania unijnego wsparcia. W miejsce trawników i róż pojawiły się rozmaite pomniki i rzeźby, betonowe fontanny z ledowym oświetleniem i drzewa w donicach stawiane na granitowym bruku. Jeśli odtwarzanie historycznego kształtu danej przestrzeni przy rewitalizacji byłoby tylko elementem całości, a nie idealnym odwzorowaniem wyglądu miejsca sprzed stu, czy dwustu lat, z pewnością udałoby się znaleźć złoty środek. Dla przykładu modernizacja rynku w Kielcach kosztowała 54,85 mln zł, w tym dofinansowanie z funduszy UE: 44,18 mln zł. Źródło informacji.

Przestrzeń miejska jest jak puzzle – każdy niedopasowany element szpeci obraz całej układanki

Przy tak zaawansowanej myśli technicznej i dostępie do Internetu, dającego możliwość dostępu do nieograniczonej liczby danych i rozwiązań ciężko uwierzyć w to, że latami realizowaliśmy inwestycje w przestrzeni publicznej, które potęgują negatywne odczuwanie skutków zmian klimatycznych tym bardziej, że gro tych projektów było bardzo kosztowne, w myśl zastaw się a postaw się. Cieszy, że coraz więcej betonowych rewitalizacji spotyka się z niezadowoleniem i rozczarowaniem społecznym, a powiedzenie mądry Polak po szkodzie sprawdza się i tym razem. To właśnie opinia publiczna decyduje o losach włodarzy gmin i miast. Obserwując zmieniające się trendy i oczekiwania społeczne możemy zakładać, że kolejne betonowe rewitalizacje nie doczekają gromkich oklasków. A mogą nawet zaszkodzić wizerunkowi włodarzy godzących się na takie rozwiązania.

Podążaj za nowym trendem

Jeśli betonujemy 95% przestrzeni, sadzimy mikrotyczne rośliny w betonowych donicach i stawiamy kilka ławek, na których praktycznie nikt nie siada, bo kto wybierze odpoczynek w centrum betonowej pustyni – to nie jest inwestycja adaptująca miasta do zmian klimatycznych i nie stanowi wyjścia naprzeciw problemom miejskiej suszy i powodzi błyskawicznych. Taka inwestycja staje się kolejnym, niechlubnym pomnikiem betonozy i potęgując odczuwanie przez mieszkańców miast skutków zmian klimatycznych.

Betonoza przestaje być akceptowana społecznie, co cieszy. Pojawiają się jaskółki zwiastujące zmianę kierunku myślenia infrastrukturalnego. Aleję Chopina w Dusznikach-Zdroju odciążono od kostki Bauma na rzecz przepuszczalnej powierzchni, dzięki której drzewa mają więcej przestrzeni i wody do wzrostu i życia. W innym regionie nie wycięto 350 drzew przy modernizacji drogi gminnej, a poprowadzono ją nowym śladem, wykorzystując istniejącą trasę jako drogę rowerową w cieniu starych drzew. Przyszłe pokolenia będą oglądać świat taki, jakim go po sobie zostawimy. Nie pozwólmy, aby pięknem przyrody cieszyli się, podziwiając obrazy Chełmońskiego lub czytając Nad Niemnem. Zrównoważony rozwój to szansa i przyszłość, której nie możemy zaprzepaścić.

Joanna Sasal

Widok na centrum Warszawy z Parku Szczęśliwickiego. Fot. Joanna Sasal

Źródła zdjęć:

  1. Warszawa, skrzyżowanie ul. Prostej i Żelaznej. Fot. Joanna Sasal.
  2. Rynek w Kielcach przed II wojną światową. Źródło: https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/5/54/Kielce_dawny_rynek.jpg
  3. Rynek w Kielcach w PRLu. Źródło: https://f.allegroimg.com/s1024/0cb825/8ce812674e7986124bf9136ba66f
  4. Rynek w Kielcach po rewitalizacji. Źródło: https://media-cdn.tripadvisor.com/media/photo-m/1280/1b/c6/3d/06/beton-na-rynku.jpg
  5. Widok na centrum Warszawy z Parku Szczęśliwickiego. Fot. Joanna Sasal

Źródło: https://www.linkedin.com

Kategorie: Nauka

0 komentarzy

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *