Fakty i mity. Zakwity sinic w morzu Bałtyckim, cz. II – wpływ rolnictwa.
W poprzednim wpisie opisywałem w jakim stopniu oczyszczalnie ścieków mogą przyczyniać się do zakwitów sinic występujących w morzu Bałtyckim (do przeczytania tutaj). Analizowany materiał kończył się stwierdzeniem, że głównym zagrożeniem dla jakości wód jest rolnictwo. Dziś przybliżę Wam ten temat i wspólnie przeanalizujemy dostępne dane.
Zacznijmy od danych, które pokazałem we wcześniejszym wpisie. Jak widzimy na poniższej grafice zanieczyszczenia obszarowe to główne źródło zanieczyszczenia wód azotem i fosforem w „naszej” części Bałtyku.
W tym miejscu warto wspomnieć o jeszcze jednej rzeczy. Z Polski dostaje się do morza najwięcej tych pierwiastków, co powoduje, że to nasz kraj może być traktowany jako główna przyczyna jakości wody w Bałtyku. Niektórzy próbują wybielać nasz wizerunek przeliczając ilość azotu i fosforu na jednego mieszkańca, czy na powierzchnię zlewni, i wtedy już nie wyglądamy tak źle. Przykładem może być wypowiedź Głównego Inspektora Ochrony Środowiska z 2010 roku:
W przeliczeniu na kilometr kwadratowy powierzchni zlewni, Polska jest na trzecim miejscu wśród krajów najbardziej zanieczyszczających morze związkami fosforu i na piątym miejscu, jeśli chodzi o związki azotu. Te niekorzystne statystyki zmieniają się, jeśli przeliczyć zanieczyszczenia na jednego mieszkańca zlewni Bałtyku. W takim porównaniu jesteśmy na przedostatnim miejscu, jeśli chodzi o związki fosforu i ostatnim w przypadku związków azotu. (cały artykuł -> tutaj)
Z punktu widzenia sinic i całego ekosystemu Bałtyku takie wyliczanki nie mają sensu. Nie ważne kto i ile. Liczy się łączna ilość azotu i fosforu trafiająca do morza. Jeśli jest ich za dużo, ryzyko zakwitów sinicowych wzrasta, nie ważne czy ta nadmiarowa tona czy dwie pochodzą z Polski, czy z innego kraju nadbałtyckiego. Bo woda i zanieczyszczenia z nią płynące nie znają granic (więcej w Pakt dla Wody).
Wracając do roli rolnictwa w powstawaniu zakwitów sinicowych. Azot i fosfor pochodzą ze stosowania nawozów, mających zwiększać plony. Jak podaje GUS w ostatnim czasie zużycie nawozów pozostaje na w miarę stały poziomie, co można sprawdzić -> tutaj. Jednak nie ilość stosowanych nawozów ma znaczenie, a ich stosowanie w odpowiednim momencie, w odpowiedniej ilości i w odpowiednim miejscu. I tu z pomocą przychodzi prof. Andrzej Sapek, który od wielu lat zajmuje się wpływem rolnictwa na środowisko, w tym także na zasoby wody. W swoim artykule z 2008 roku „NAWOŻENIE FOSFOREM A JEGO SKUTKI W ŚRODOWISKU” (do przeczytania w całości -> tutaj) przedyskutował dokładnie ten problem. Przytoczę kluczowe fragmenty i jeden wykres.
Zaczynając od wykresu. Jak widać przez prawie 25 lat zużycie nawozów było na dość wysokim poziomie. I gdzieś na przełomie upadku bloku wschodniego, zużycie nawozów fosforowych zaczęło spadać w Polsce oraz w krajach zachodnich.(źródło: Sapek, 2008)
Polecam zapoznać się z całą publikacją, pomimo iż pochodzi ona z 2008 i dotyczy tylko fosforu, to pokazuje jak dobór metody obliczeń wpływa na wynik końcowy. W momencie pisania publikacji autor wskazuje, że bilans fosforu w rolnictwie obliczany metodą powierzchni gleby wykazuje tylko niewielki nadmiar stosowania nawozów fosforowych (lub nawet zerowy bilans). Oznaczałoby to, że całość nawozu jest wchłaniana przez uprawy i produkcję zwierzęcą. Zgodnie z metodą zaproponowaną przez Autora, tylko 40% fosforu z nawozów opuszcza gospodarstwa rolne wraz ze sprzedanymi produktami zwierzęcymi i roślinnymi. Pozostałe 60% gromadzi się w glebie i/lub rozprasza do środowiska. W połączeniu ze strategią nawożenia na zapas, która była popularna w latach 60 i 70, za skutkowało to przeżyźnieniem zbiorników wodnych i Bałtyku.
A jak wiecie z Paktu dla Wody – Woda czasu nie liczy, więc poziom nawożenia z przeszłości odbija się nam teraz czkawką w postaci zakwitów sinicowych.
Potwierdzają to także inne badania polskich naukowców:
Nawet jeśli teraz będziemy dbać o środowisko, a rolnicy będą stosować mniej nawozów, z których do gleb, a potem do wód przedostają się substancje biogenne, to polskie rzeki i Bałtyk będą zanieczyszczone nawet przez kilkadziesiąt lat – uważa fizyk środowiska dr Przemysław Wachniew z AGH. […] Zgodnie z wynikami badań zły stan polskich wód i Bałtyku to nie tylko efekt obecnego nawożenia gruntów przez rolników. „Dzisiaj zmagamy się z efektem nawożenia stosowanego jeszcze w latach 70-tych, 80-tych” – zaznaczył w rozmowie z PAP naukowiec z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. (cały wywiad znajdziecie tutaj)
Niektórzy mogą powiedzieć, że przecież te 60% nadwyżki nie trafia w całości do Bałtyku. Potwierdzam, że zapewne nie wszystko, ale inne działania człowieka polegające na przekształcaniu zarówno krajobrazu rolniczego jak i oddziaływaniu na sieć rzeczną i środowisko wodne. Nadwyżki nawozów mogłyby być wychwytywane przez rośliny lądowe, wodne i rośliny obszarów podmokłych. Niestety w rolniczym krajobrazie brak jest tych roślin, co dobrze pokazuje poniższe zdjęcie. W efekcie nadmiar nawozów przedostaje się bardzo szybko siecią rowów, kanałów i rzek do zbiorników wodnych i morza Bałtyckiego. Proste jak rynna rzeki i kanały, powodują, że nawet jak się jakaś roślinność trafi to nie ma ona odpowiedniego czasu, żeby wychwycić odpowiednią ilość azotu i fosforu z wody. Więc pierwiastki te z prędkością narciarza jadącego na krechę trafiają do zbiorników i Bałtyku, gdzie stanowią świetną pożywkę dla sinic.
I dopiero teraz podjęto działania (a właściwie Unia Europejska częściowo je na nas wymusiła), które mogą pomóc ograniczyć wpływ rolnictwa na jakość wód. Pierwszym krokiem była nowa ustawa Prawo Wodne, a kolejnym jest projekt rozporządzenia „Program działań mających na celu ograniczenie odpływu azotu”, o którym prostym językiem napisano -> tutaj, a z całym projektem, który od czerwca czeka na podpis premiera możecie zapoznać się -> tutaj. Problem jednak tkwi w tym, że rozporządzenie dotyczy tylko azotu, a to fosfor z tej pary jest bardziej niewdzięcznym pierwiastkiem.
Ponieważ pozbycie się nadmiaru fosforu ze środowiska jest trudniejsze, ale to temat na inny wpis, którym pewnie się zajmę w międzyczasie.
EDIT: 29.02.2024 r Niektórzy pytali o nowsze dane – będę sukcesywnie uzupełniał wpis. Na początek % udział ładunków dopływających do Bałtyku z Polski (opracowanie z 2020 r. – kolejny okres raportowy do HELCOMu to 2021-2024)
A w cyklu o sinicach, możecie się spodziewać jeszcze co najmniej 3 wpisów: o samych sinicach oraz dwóch o rozwiązaniach, które służą ograniczaniu występowania zakwitów sinic. Jak chcecie dowiedzieć się jeszcze czegoś o sinicach to piszcie. Zobaczę co da się zrobić 😉
Autor: dr Sebastian Szklarek.
0 komentarzy